Anna Górecka-Grubiak

Świecowanie uszu

Świecowanie uszu, nazywane też konchowaniem, znane jest od dawna. Wykonywane było już przez Indian ze szczepu Hopi, a także w starożytnym Egipcie, Tybecie i Chinach. Ostatnio zdobywa dużą popularność, bo jest proste, tanie i skuteczne. Poleca się je osobom cierpiącym m.in. z powodu zapalenia ucha wewnętrznego i zatok oraz długotrwałego stresu. Pomaga przy przewlekłym nieżycie nosa i uporczywych bólach głowy. Ułatwia też usunięcie woskowiny zalegającej w kanale słuchowym. Może przynieść ulgę uskarżającym się na szum w uszach i kłopoty z błędnikiem. Poprawia przemianę materii i krążenie krwi. Jest zabiegiem profilaktycznym i wspomagającym tradycyjne leczenie.

Świecowanie to ogrzewanie ucha w specyficzny sposób. Do tego celu wykorzystuje się odpowiednie świece (długie, puste wewnątrz) lub konchy (nieco większe, przypominające lejki). Wykonane są one z płótna nasączonego pozbawionym wszelkich zanieczyszczeń woskiem albo specjalnie przygotowanym miodem. Czasem świece są dodatkowo nasączane wyciągami z roślin i olejkami eterycznymi (dobierając je, trzeba się kierować zasadami aromaterapii). Nieraz w końcówce wkładanej do ucha, zatapia się cienką blaszkę. Dzięki niej świeca nie kruszy się i lepiej ogrzewa ucho.

Podczas zabiegu świecę lub konchę wprowadza się cieńszym końcem do ucha, a drugi zapala. Podczas spalania świecy w kanale słuchowym tworzy się podciśnienie (efekt jak w kominie). Powoduje to delikatne zasysanie zalegających resztek woskowiny wraz z zawartymi w niej wszelkimi toksynami. Dodatkowo ucho i przylegające tkanki ogrzewają się, dzięki czemu wydzielina mięknie i tym łatwiej jest usuwana na zewnątrz (wchłaniana przez spalającą się świecę). Wyrównuje się także ciśnienie po obu stronach błony bębenkowej. W rezultacie poprawia się słuch i łagodnieją dolegliwości. Często ulgę odczuwa się już po pierwszym zabiegu, ale z reguły konieczna jest seria kilku czy nawet kilkunastu, by nastąpiła zdecydowana poprawa.

Dla niedoświadczonego obserwatora zabieg może wyglądać „inwazyjnie”. W rzeczywistości jest bezpieczny, bezbolesny, a nawet przyjemny. Osoby, które mu się poddały, twierdzą, że wywołuje błogość, uczucie głębokiego relaksu, czasem także senność. Dobre samopoczucie  pogłębione przez zmniejszenie się dolegliwości  trwa także po zabiegu. Może więc warto spróbować? I to niekoniecznie u naturoterapeuty, ale w domu! Świece czy konchy są już dostępne w niektórych sklepach z produktami naturalnymi lub internecie (koszt jednej sztuki to 58 zł).

Sam zabieg jest prosty, tylko musi być wykonany przy pomocy drugiej osoby. Trzeba wygodnie ułożyć się na boku, z poduszką pod głową. Druga osoba osłania ręcznikiem głowę i twarz leżącego tak, by tylko ucho pozostało odkryte. Potem zapala się świecę z grubszego końca i wkłada ją do ucha cieńszym. Zbyt płytkie wsunięcie świecy nie da pożądanego efektu, a zbyt głębokie  może okazać się bolesne. Świeca powinna spalać się powoli. Gdy „skróci się” znacznie i będzie wystawać w ucha około 7 cm, trzeba ją wyjąć i zgasić. Zabieg trwa 1015 minut. Następnie te same czynności powtarza się przy drugim uchu. Bezpośrednio po świecowaniu, uszy są rozgrzane i nie wolno ich wystawiać na działanie zimna, wiatru czy przeciągu. Należy także unikać kąpieli, pływania i… zrezygnować z mycia uszu. Najlepszy efekt da włożenie wacików do kanałów słuchowych. Po pół godzinie można je wyjąć i bez obawy iść na spacer lub wziąć prysznic. Aby zabieg był bardziej efektywny i maksymalnie przyjemny, trzeba się po nim zrelaksować. Nie jest on polecany w przypadku ropnego wysięku z ucha, skaleczeń i alergii na wosk pszczeli czy miód.

autor: Zuzanna Stańczyk

Przeczytaj inne porady z tej kategorii

Homeopatia

Czerw 25, 2014 Inne

czytaj więcej

Lato czeka

Czerw 25, 2014 Inne

Nadchodzi niechętnie, ociężale, ale nieubłaganie. Początek czerwca zaczyna pachnieć podróżą. Ma smak leśnych malin, obietnicy zanurzenia stóp w rozgrzanym morskim piasku, radości z wędrówki górskim ...

czytaj więcej
POKAŻ